Recenzja filmu

Karbala (2015)
Krzysztof Łukaszewicz
Bartłomiej Topa
Antoni Królikowski

Para bellum

Ogółem film wypada całkiem dobrze w pojedynczych scenach. Co nam jednak po poprawnie wyreżyserowanych scenach, kiedy sam scenariusz jest bardzo miałki. Dobre aranżowanie scen szczególnie
Polskiej kinematografii tematy wojenne są zdecydowanie nieobce. Słynne historyczne bitwy i II wojna światowa zdominowała ten gatunek w naszym kraju. Twórcy za tło swoich opowieści wybierali najczęściej lata bardzo odległe. To, jako obywateli państwa polskiego powinno nas niezmiernie cieszyć, gdyż pokazuje, że dane nam jest żyć z dala od przerażających zbrojnych konfliktów. Nie zmienia to jednak faktu, że polskie wojsko nie uczestniczy w walkach w innych częściach świata. Chcielibyśmy mieć przecież swojego "Snajpera", "The Hurt Locker" i własny "Helikopter w ogniu". Film gloryfikujący polskich żołnierzy walczących na wielu frontach w XXI w.

Obrona ratusza w Karbali przez Polskich i Bułgarskich żołnierzy stała się powodem do dumy w naszym kraju. Ci dzielni mężczyźni po 11 latach doczekali się produkcji, która opowiada o tym, co wydarzyło się w 2004 roku w Iraku. Pozornie spokojna misja przerodziła się w prawdziwe piekło, a odcięci od reszty świata żołnierze, mając resztki jedzenia i amunicji bronili City Hall przed tuzinami irackich rebeliantów. To historia sama w sobie wprost stworzona, aby opowiedzieć ją w stylu wielkich hollywoodzkich superprodukcji. 


Krzysztof Łukaszewicz swoimi poprzednimi dziełami ("Generał Nil" i "Lincz") pokazał, że nie obce mu twarde męskie kino. "Karbala" również się w to wpisuje. Nie ma przecież nic bardziej samczego niż wojna, gdzie nawet najmniejszy błąd może skończyć się tragicznie. Zostawiając za sobą całą otoczkę związaną z wojennym frontem, lepiej skupić się na tym, jak zostały przedstawione tamtejsze wydarzenia.

Jeśli miałbym określić film najkrócej, jak się da, to powiedziałbym, że produkcja Łukaszewicza wypada całkiem dobrze, ale tylko w pojedynczych scenach. Jak na standardy polskiego kina jest to już spory sukces, biorąc pod uwagę, że to film wojenny, którego akcja dzieje się na bliskim wschodzie. Co nam jednak po poprawnie wyreżyserowanych scenach, kiedy sam scenariusz jest bardzo miałki. Niestety próżno nam szukać bohatera, z którym byśmy się naprawdę zżyli. Większość postaci jest po prostu do nomen omen odstrzału, a ci główni jak Kalicki czy Grad nie są na tyle dobrze zarysowani, abyśmy w ogóle chcieli trzymać za nich kciuki. Topa, Żurawski, Schuchardt lepiej lub gorzej wywiązali się ze swojej roli, ale jako nieliczni trzymają poziom. Bynajmniej nie można tego powiedzieć o marnej podróbce Logana Lermana z "Furii", czyli ciężkostrawnej postaci Kamila Grada (Antoni Królikowski). Skoro o odwołaniach mowa, to trudno nie zauważyć w filmie scen wprost wyciętych z "Helikoptera w ogniu". Zasada kopiuj/wklej, została wykorzystana w zbyt dosłowny i w konsekwencji męczący sposób; podkreśla to nawet sama muzyka. Na domiar tego udało się także wcisnąć znany już wszystkim (amerykański) motyw gloryfikowania narodowej flagi. Patosu jest tu więc sporo za dużo.



Reżyser w wywiadach przyznawał, że absolutnie nie miał zamiaru gloryfikować żołnierzy, lecz ukazać ich zwykłymi wojskowymi, którzy to wyszli z irackiego piekła po ciężkich bojach. Chyba jednak za bardzo wziął sobie do serca tę myśl, bo można odnieść wrażenie, że zwykły to w tym przypadku raczej mizerny i ubogi. Akcja, choć starannie nakręcona, nie zaskakuje, a tym bardziej próżno w niej szukać przejmujących doświadczeń. Dobre aranżowanie scen szczególnie batalistycznych to nadal za mało, kiedy nie stoi za tym autentycznie przekonująca i poruszająca historia. Na polskie kino wojenne z najwyższej półki przyjdzie nam jeszcze poczekać. Na razie cieszyć może fakt, że próby nie stoją wcale na niskim poziomie, mając na uwadze, chociażby "Miasto 44" i najnowszą "Karbalę". Choć oba te filmy mają odrębne wady, to w przypadku tego drugiego zabrało w największych stopniu lepiej skrojonego scenariusza, głównie nastawionego na bądź co bądź zwykłych ludzi. Żywię nadzieję, że film ten będzie w pewien sposób dobrym przetarciem, jeśli mowa o najnowszym polskim kinie wojennym skupiającym się na niezbyt odległych wydarzeniach. Zalążek jest w strzępkach, ale jest.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ciężko na naszym rodzimym poletku filmowym stworzyć wojenną produkcję, od której nie będzie biło tandetą... czytaj więcej
Pewien słynny grecki filozof wypowiedział niegdyś przerażające, aczkolwiek w pełni oddające naszą ponurą... czytaj więcej
Gdyby sporządzić listę najgłośniejszych polskich filmów wojennych ostatnich lat, zapewne okazałoby się,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones