Świetna muzyka, to fakt. Jeszcze w Pentameron chyba "użyczył" swego utwóru Eternity, bo resztę muzyki, znakomitej swoją drogą, skomponował Desplat.

Akurat w przypadku tego filmu lepiej puścić sobie soundtrack DiscoBoya ze spotifaja, bo w filmie tłustych basów i imprezowych scen w stylu Climaxa nie uświadczysz, sama tytułowa piosenka w pełnej krasie jest dopiero przy napisach końcowych

Nie zgodzę się z przedmówcą. Jeśli film traktować jako przydługi teledysk to jest on świetny. Vitalic przyzwyczaił nas do tego, że starannie dobiera obrazy do swoich utworów. Podobnie jest tutaj. Fakt, film ma straszne luki scenariuszowe. Historia banalna i przewidywalna. Mimo to jeśli odpiąć głowę i oglądać Disco Boya sercem i uszami to potrafi niesamowicie wciągnąć (jak na teledysk). Wyszedłem z kina, śmiejąc się i płacząc jednocześnie, chodem dalekim od fizjologicznego. Nadmiar emocji musiałem wytańczyć już w domu przy piosence zamykajacej dzieło jak i przy Vladimir92 (wewnętrzny dresiarz mocno dopieszczony!) Jest to pierwsze szeroko rozumiane dzieło sztuki które wprawiło mnie w tak silny, dziwny i przyjemny stan

Szczerze zazdroszczę takiego odbioru, osobiście nie pamiętam żeby jakikolowiek film wzbudził u mnie takie "taneczno-energeryczne" emocje, miałem ciary przy basach Death in Vegas Consequences of Love w Mision Impossible, podrygiwałem przy hiszpanskich rytmach koncowej piosenki Kota w butach, ale żeby aż tak to nie :), może trochę podobnie miałem przy Rize La Chapella. Co do Vitalica polecam teledysk Stamina (choć prawdopodobnie go znasz), pod względem napięcia i fabuły jest lepszy od półtorej godziny Disco boya.