Przez pierwszą połowę filmu nie mogłam się skupić, bo przeszkadzało mi mlaskanie i gadanie z wypchaną gębą Amy Adams podczas posiłków (+ nadmierna gestykulacja i wymachiwanie widelcem). Rozumiem, że film rządzi się swoimi prawami, a ten miał na celu m.in. pokazać, jak bardzo dania smakowały postaciom, ale to przesadne gestykulowanie i mlaskanie Adams było przerysowane i po prostu irytowało. Muszę zauważyć, że generalnie kultura jedzenia w Europie i USA jest odmienna. Bardzo często w amerykańskich filmach (ale także w realu) ludzie podczas posiłków strasznie mlaskają, mówią z pełnymi ustami i wymachują sztućcami, co w Europie uchodzi za nietakt i zwyczajny brak kultury. Ech, irytujące....
dokładnie - Julie była tak podniecona tymi posiłkami, że aż prawie orgazmu dostawała, i ciągle coś gadała, oblizywała.. dla mnie obsadzenie w tej roli mało apetycznej aktorki (chuda, blada, o nijakiej fryzurze...), jaką jest Amy Adams z jej filmową charakteryzacją, popsuło znaczną część tego filmu. Julia miała coś w sobie, ale Julie była tak pospolita..
Dokladnie tak jest,ja powinnam urodzic się w stanach. :)mnie tak wlasnie ludzie czesto odbieraja ja wy Amy,a to jest ten luz,ktory kocham w ludziach i tutaj baardzo mi go brakuje.Europejczycy to sztysniacy,mowie to ze smutkiem,bo sama nia jestem.
Mlaskanie i żarcie z otwartą gębą w taki sposób, że widać jej zawartość to nie luz tylko brak kultury, a tej Amerykanom po prostu często brakuje.
jeszcze gorszy niż Julie był jej mąż ! Rozumiem entuzjazm dla smacznej kuchni, ale on reagował tak, jakby nigdy wcześniej nie jadł.
Wylizywanie miski jeszcze ok, ale łapczywe pożeranie bruschetty albo ciasta czekoladowego w całości - obrzydzające.
Szczytem była dla mnie scena, w której zabrał się za wołowinę przygotowaną dla Judith Jones sekundę po tym, gdy dowiedział się, że gość nie przyjedzie. To tyle jeśli chodzi o wsparcie dla zawiedzionej partnerki.
Generalnie uważam, że współczesny wątek wypadł słabo w porównaniu z Julią i Paulem Childami. To byli ludzie z klasą i wcale nie opływali w takie luksusy, jak zaprezentowano to w filmie. Natomiast Julie Powell w filmie to irytująca kobieta-dziecko, desperatka o mieszczańskich aspiracjach. Powellowie nie wzbudzili mojej sympatii.
Najgorsza z całego towarzystwa i tak była Streep. Mam wrażenie ze ktoś kiedyś powiedział że jest ona najwybitniejszą aktorką naszych czasów i nikt nie ma prawa podważyć tej opinii. Tymczasem tak przesadzonej i groteskowej kreacji nie widziałem juz dawno. Meryl niby stara się być wręcz kopią oryginału, jednak ostatecznie wypada karykaturalnie. W jej grze brak lekkości. Nominacja do Oscara to juz przesada. Chociaż z drugiej strony nie powinna dziwić bo do niedawna Streep otrzymywała je niemal dla zasady.