Wczoraj "Róża" tudzież "Permanentny gwałt na jednej kobiecie" gościła u mnie w domu i jest to jeden z tych filmów o których nie możesz powiedzieć, czy jest dobry, czy zły. Takich filmów się nie ocenia... Opinie moich znajomych są różne, od zachwytu po kompletną konsternację. Jednakowoż, jest to film o przemocy, o niczym więcej i nie jestem pewna czy było to coś, co można nazwać wartym obejrzenia. Okrucieństw wojny i czasów powojennych nie da się uchwicic w obrazie, wystarczy, że ma się ich świadomość.
Ja niestety wymiękłam. Nie obejrzałam, nie ocenię, ale jak już usłyszałam o scenach gwałtu to mi się odechciało oglądać. Mogą się zarzynać, mogą mordować kobiety, dzieci, staruszków, wszystko zniosę w filmie oprócz scen gwałtu na kimkolwiek. Wśród moich znajomych króluje opinia, że film jest ciężki, trudny, przytłaczający, ale nie w negatywnym kontekście. Na pewno nie można się o nim wypowiedzieć w skali "fajny-nie fajny".