Chodzi tutaj o scenę, w której Nick jest na imprezie i obserwuje zachowanie dziewczyny, którą kocha. Generalnie całą akcję widzimi oczmi Nicka, który jest nijako jednym z bohaterów opowieści i jednocześnie jej beztronnym obserwatorem. W tej scenie jego obserwacje osiągają punk kulminacyjny. Moment, w którym dziewczyna stwierdza, że z nim nie wyjedzie, ponieważ takie życie jej się podoba jest morałem całej opowieści. Nigdy nie wyrwiesz się z marginesu, jeżeli będziesz sobie wmawiał, że twoje żałosne życie jest fajne. Reżyser mówi nam, że dla tych ludzi nie ma ratunku. Egzystencjalizm tej sceny, który odbija się w smutnych oczach głównego bohatera jest wspaniały.