Yasujiro Ozu to jeden z najznakomitszych, a może nawet najznakomitszy znawca życia rodzinnego. To wiadomo. Znanym jest także fakt lubowania się Ozu w alkoholu. Chciałem początkowo z przyzwyczajenia napisać "problemów alkoholowych", jednak po napisaniu nazwiska doszedłem do wniosku, że to wcale nie musi być problem.
I tutaj pojawia się pytanie, które rozpruwa cały worek kolejnych. Czy te dwa zagadnienia można ze sobą połączyć? Czy są związane za pomocą jakichś relacji? Czy to, że tak dobrze znał kwestie rodzinne, wynikało z tego, że tak często się upajał? A może implikacja jest odwrotna i alkohol był nie tyle ratunkiem, co dawał odpoczynek przy tak wielkiej mądrości na temat życia w tej najmniejszej wspólnocie społecznej? Pił bo tak dużo wiedział, czy tak dużo wiedział bo pił? A może to, że popijał, było osobnym od filmów manifestem na to, co Ozu widział dookoła? Czy w trunkach znalazł swego rodzaju regulator, pozwalający ustabilizować poziom temperatury emocjonalnej po jakże (zbyt?) ciepłych zakończeniach jego filmów?