Najlepszy odcinek z dotychczasowych, w zupełnie innym klimacie niż dwa pierwsze. Dla mnie super, z niecierpliwością czekam na rozwiązanie zagadki. Gdybym miała oceniać grę aktorską, w tym odcinku rola Michała zapada w pamięć. To taki Linda młodego pokolenia - typ aktora, który w roli grzecznego chłopca się nie sprawdzi ( jak Boguś w pewnym sitcomie polsatu, nie pamiętam tytułu), jednak do grania czarnych charakterów idealny. Whatever - kto odpuścił po pierwszym odcinku za bardzo się pospieszył
a ja mam inne wrażenie. Najsłabszy, choć nie odbiega jakoś mocno "poziomem" to jednak cała historia nie posuwa się do przodu i nie rozwija, a odcinków tylko 6. Scena otwarcia z niby włamaniem, jakbym oglądał jakiś Klan, scena przy obiedzie też drętwa.
Dla mnie scena przy obiedzie świetna, Jest drętwa, bo taka miała być. Plastikowy świat bogaczy, wystudiowane zachowania, niezdolność do spontanicznych reakcji i naturalnych zachowań. W tym środowisku każdy kogoś gra, nikt nie otwiera się nawet przed najbliższymi. Czy ktoś zauważył, że w scenie przy stole wszyscy prześcigają się w odpowiadaniu na pytania skierowane do innych? Przypadek, czy może reżyser coś chce przez to powiedzieć? To nie jest takie proste kino jakby mogło się wydawać I może nie jest też przypadkiem to, że ludzie z nizin społecznych, jak Tomek, zachowują się bardziej naturalnie? Może za bardzo filozofuję, ale chyba o to generalnie chodzi w sztuce, żeby próbować ją czytać, nie patrzeć bezmyślnie i jak Tuwim pisał ,, widzieć wszystko oddzielnie - że dom, że Stasiek, że koń, że drzewo"