Cóż - rzuciłem na ten spektakl okiem, co by mieć widok na całość twórczości Smarzowskiego. Nie powiem - mocno się zawiodłem. Ogólnie mam ogromny szacunek do Wojtka, ale te jego początki to naprawdę nic, ale to zupełnie nic szczególnego. Bo tak naprawdę - o czym w ogóle ten film opowiada? Czy jest tutaj jakaś główna myśl, przekaz? Ja tego nie widzę.
Jeśli chodzi o aktorów - o matko! Naprawdę Maleńczuk? Naprawdę Muniek? No i Świetlicki jako główny bohater? W ogóle jak można obsadzić pierwszoplanowymi rolami takich ludzi, mając w zanadrzu fantastycznego Dziędziela, Jakubika, nawet Zbrojewicza... Oni spisali się świetnie (no może poza Jakubikiem - nie miał w sumie okazji się pokazać), ale dziwię się, że prawdziwi AKTORZY musieli ustąpić komuś takiemu. Może decydujące były tu finanse, nie wiem, ale to chyba jedyna opcja.
Film opowiada o takim człowieku jak Świetlicki, więc skoro mógł go zagrać taki człowiek jak Świetlicki, to niby dlaczego miałby go grać taki człowiek jak Dziędziel?
Nawet jeśli jest kiepskim aktorem, to i tak będzie bardziej przypominał samego siebie, niż gdyby miał go grać profesjonalny aktor.
może trzeba było w takim razie szukać kogoś, kto także przypominałby samego siebie, ale byłby przynajmniej aktorem?;)